Hasło informacja chce być wolna towarzyszy mojemu blogowi prawie od samego początku. Zaintrygowało mnie kiedy zacząłem czytać książkę Wolna kultura napisaną przez Lawrence?a Lessiga i od tego czasu stało się w pewnym sensie dookreśleniem kontekstu treści zamieszczanych na niniejszym blogu. Uzupełnieniem tego kontekstu, a może raczej jego rozszerzeniem jest serwis Sybiracy.pl, którego celem od samego początku było i jest nadal stwarzanie warunków do wolności dla informacji, która jeszcze nie tak dawno musiała się ukrywać, aby przetrwać do dzisiaj. Obserwując życie niektórych kategorii informacji, np. takich jak w serwisie Sybiracy.pl lub podobnych można dojść do wniosku, że ich wartość jest tym większa im większą cieszą się wolnością. Odwracając sytuację można postawić tezę, że chcąc zmniejszyć wartość pewnych kategorii informacji należy ograniczyć ich wolność. Idąc dalej tym tropem można pokusić się o stwierdzenie, że informacja w zależności od zakresu swojej wolności ma różną wartość dla różnych grup interesów. W tym miejscu zadaję sobie pytanie jak wielką wartość może mieć informacja i jak wielką cenę trzeba zapłacić za jej wolność? To pytanie sprowokowane zostało tragedią, która wydarzyła się 10 kwietnia 2010 roku pod Smoleńskiem. Prawdopodobnie gdyby nie wydarzenia sprzed siedemdziesięciu lat, które się rozegrały w Katyniu, Polska nie zapłaciłaby tak wysokiej ceny za wolność dla jakiejkolwiek informacji. Tragedia, która się wydarzyła ma tak bardzo nieprawdopodobny wymiar w skali całego świata, że należałoby bardzo poważnie zastanowić się nad wartością informacji, które są z nią nierozerwalnie związane.
W komentarzach do tych tragicznych wydarzeń, które mogliśmy usłyszeć w radiu i w telewizji często pojawiały się stwierdzenia, że 10 kwietnia pod Smoleńskiem zginął kwiat polskiej inteligencji. W tym kontekście trafne są słowa piosenki, którą kiedyś śpiewała Sława Przybylska:
14 polskich bibliotek cyfrowych, a wśród nich Biblioteka Cyfrowa Uniwersytetu Wrocławskiego, przystąpiło pod koniec lutego do współtworzenia portalu DART-Europe, który umożliwia dotarcie do elektronicznych wersji dyplomowych prac badawczych z 16 krajów europejskich.
Wyszukiwarka DART-Europe odnajduje prace według kryteriów zadanych przez poszukującego. Po kliknięciu na tytuł wybranej pozycji trafiamy do biblioteki cyfrowej, która przechowuje ją w swoich zasobach, i możemy, nie ruszając się od komputera, przestudiować interesującą nas pracę.
W 110 numerze Biuletynu EBIB został opublikowany bardzo ciekawy artykuł Marcina Werli z PCSSu zatytułowany Polskie biblioteki cyfrowe, FBC i Europeana ? etapy i bariery w przepływie informacji, w którym autor opisuje drogę jaką trzeba było przebyć aby polskie zasoby cyfrowe mogły zaistnieć w Europeanie. Gorąco polecam ten tekst wszystkim zainteresowanym rozwojem polskich bibliotek cyfrowych, a szczególnie zachęcam do uważnego przeczytania części zatytułowanej W stronę Europeany. Po przeczytaniu tego fragmentu zadałem sobie pytanie czy istnieje w Polsce biblioteka, która samodzielnie potrafiłaby przebrnąć przez te wszystkie zawiłości, o których napisał Marcin.
W podsumowaniu Marcin napisał:
(…) Tak sprawne uruchomienie w pełni zautomatyzowanego przepływu strumienia informacji z setek polskich instytucji kultury i nauki, poprzez regionalne biblioteki cyfrowe i FBC, aż do Europeany nie byłoby możliwe, gdyby nie spójna wizja polskiej infrastruktury bibliotek cyfrowych i jej konsekwentna realizacja prowadzona przez ostatnie lata wspólnymi siłami tych instytucji, wspieranych od strony technicznej przez PCSS i innych uczestników Konsorcjum PIONIER. Dzięki wypracowanemu otwartemu i rozproszonemu modelowi współpracy, a także właściwie dobranym i opracowanym rozwiązaniom technicznym, budowana od 2002 roku polska infrastruktura okazała się być zgodna z modelami infrastruktury europejskiej wypracowanymi w ostatnich dwóch latach w projektach takich jak Europeana czy DRIVER. (…)
Dzięki za tę spójną wizję wszystkim, którzy ją posiadają. Dzięki tej wizji Polska może zająć znaczące miejsce w cyfrowych przestworzach internetu. 🙂
Przeszło 700 lat temu zostało zapisane pierwsze polskie zdanie, przytoczone w tytule niniejszego wpisu. Dzięki Księdze henrykowskiej jeden z najważniejszych śladów mowy polskiej przetrwał do XXI wieku, do czasów internetu i informacji cyfrowej. Za kolejne 700 lat, jakiś ówczesny bloger będzie mógł napisać:
(…) Pełny tytuł tego dokumentu brzmi: ?Liber fundationis claustri Sancte Marie Virginis in Henrichow? czyli Księga założenia klasztoru Najśw. Maryi Panny w Henrykowie. Słynne pierwsze zdanie w języku polskim ?day ut ia pobrusa, a ti poziwai?, co znaczy ?pozwól, ja będę mełł, a ty odpocznij? znajduje się na s. 24 Księgi, wiersz 9 od dołu. Ranga tego dokumentu jest nie do przecenienia, stąd myśl, aby dzięki technice cyfrowej udostępnić go wszystkim zainteresowanym. (…)
[singlepic id=94 w=300 h=200 float=left]Udostępnienie Księgi henrykowskiej całemu światu jest ważnym wydarzeniem, które ma szansę przyczynić się do upowszechniania informacji o naszym języku. Jest też świetnym przykładem symbiozy pomiędzy starą księgą a nowoczesnym przekazem informacji. Te dwa światy – sędziwej księgi i szczenięcego internetu – nie muszą ze sobą konkurować, wręcz przeciwnie, dzięki wzajemnemu współistnieniu mogą istnieć efektywniej. Internet dzięki księdze może przekazywać wartościową informację, natomiast księga dzięki internetowi może zaistnieć w zdecydowanie szerszym wymiarze. Personifikując te dwa podmioty można sobie dzisiaj wyobrazić sytuację, w której internet zwraca się z szacunkiem do księgi słowami zawartymi w pierwszym zapisanym polskim zdaniu ?pozwól, ja będę mełł, a ty odpocznij?.
Warto sobie w tym miejscu zadać pytanie: po co twórcy Księgi henrykowskiej ją pisali oraz o czym mogliby pomyśleć gdyby potrafili przewidzieć zaistnienie internetu po siedmiuset latach?
W piosence „Gdzie są kwiaty z tamtych lat” Sława Przybylska wyśpiewuje słowa: kto wie, czy było tak?, którymi pozwoliłem sobie zatytułować niniejszy wpis na moim blogu. Zachęcam do przesłuchania tej piosenki, żeby wczuć się w problem który chcę poruszyć.
Warsztaty skupią się na zaprezentowaniu w jaki sposób Biblioteka Uniwersytecka, bazując na systemie do budowy bibliotek cyfrowych dLibra, włączyła się w projekt oparty na alternatywnym oprogramowaniu i jakich modyfikacji to wymagało. Poruszona zostanie też kwestia włączania zbiorów cyfrowych w ogólnoeuropejską bibliotekę cyfrową Europeana.